Zmarła Elżbieta Misiak - Bremer

 Z ogromnym smutkiem informujemy,  że 25. kwietnia zmarła Elżbieta Misiak - Bremer,  przewodniczka SKPB Warszawa (kurs przewodnicki 1960/1961), ratowniczka Grupy Bieszczadzkiej GOPR oraz wieloletnia szefowa schorniska PTTK w Wetlinie.  

W czerwcu 2022 r. podczas obchodów 65-lecia SKPB wręczyliśmy Miśce naszą trójkątną blachę z numerem 1961/1.

Poniżej fragment rozdziału "Bieszczadzka szkoła uczuć" z „Kroniki studenckiej turystyki górskiej SKPB Warszawa” z 1972 r., a autorem tych słów był mąż Miśki, ś.p. Bronek Bremer (bl. 12):
Bronek i Miśka"…Rozkojarzona kolejnym upalnym i upojnym bieszczadzkim latem, po wychowaniu na przejściu przewodnickim kolejnego młodego pokolenia, jesienią 1963 roku podjęła męską decyzję Elżbieta "Miśka" Misiakówka. Nie ujmując niczego i w niczym poprzednio przedstawionym bieszczadzkim pionierom - trzeba przyznać, że Miśczyna Odyseja była chyba najbardziej barwna. Pierwsze noce przed startem spędziła oczywiście na gościnnej, jednoosobowej amerykance u Oldka, potem zaczęły się kolejne popasy. Turaszówka, Szczawne, Czarna, Uherce, Średnia Wieś, Wołkowyja, Bukowiec, Wetlina. W Turaszówce przez niedopatrzenie /dyrektora technikum, w którym uczyła/ wychowała kilkunastu wyrostków na turystów z prawdziwego zdarzenia, zamiast na elektryków. W Sanoku powiła syna, zdobyła tytuł absolutnej miss prawobrzeżnej Wołkowyji, w Bukowcu zbudowała trzy przepusty drogowe. W Uhercach tytułowano ją głównym energetykiem bieszczadzkiego KPRD. Dzierżawiąc w latach 1967-1969 schronisko PTTK w Wetlinie zaskarbiła sobie dozgonną wdzięczność i szacunek nielicznych turystów oraz niezliczonych rzesz znajomych. Zawarła atrakcyjne znajomości na różnych, czasem bardzo wysokich szczeblach, chociaż są to sprawy względne i przemijające. Śniła się po nocach społecznym i etatowym działaczom petetekowskim, jak również powiatowym notablom - przy czym nie były to sny przyjemne. Udzielała licznych wywiadów przedstawicielom radia, prasy i MO. Służyła wydatną pomocą realizatorom filmu "Wilcze echa". Czynnie uczestniczyła w wielu brawurowych akcjach bieszczadzkiego GOPR-u, którego była i jest członkiem. Znużona nieco tak intensywnym trybem życia, zamieniła wreszcie osiemdziesięcioosobową wetlińską budę na warszawskie M-4.
Z kronikarskiego obowiązku dodaję, że towarzyszyłem Miśce w jej bieszczadzkiej przygodzie."

Rodzinie i Przyjaciołom przekazujemy najgłębsze wyrazy współczucia.

Tags: