3-dniowy wyjazd w Beskid Niski „Jesienna melancholia”

 

Pytasz mnie, jak się czuję. Tak, jak czuć się może
Człowiek dość pełnoletni w koncu listopada,
Gdy w niebie zmierzch pochmurny i błoto na dworze,
A za oknem bez przerwy deszcz ze śniegiem pada.

– Leopold Staff, List

 

Po co jechać w Beskid Niski jesienią?                              

– Po to samo co latem, ale żeby dodatkowo nacieszyć się górami jeszcze bardziej opustoszałymi niż zwykle. To we wrześniu.
– Żeby popatrzeć na żółte, pomarańczowe i czerwone płomienie liści, wykorzystać ostatnie ciepłe dni i złapać pożegnalne promienie słońca, by potem cieszyć się nimi całą zimę. To w październiku.
– Żeby zanurzyć się w nierzeczywistym świecie opuszczonych łemkowskich oraz odrestaurowanych wojennych cmentarzy, jak rzadko rozświetlonych płomieniami zniczy, nie wiadomo przez kogo i kiedy zapalonych. To w Zaduszki.

No dobrze, ale po co jechać tam w środku listopada?!

Trzeba Wam wiedzieć, że właśnie wtedy – o tej szarej porze, gdy większość liści leży już na ziemi, a na miejscach pamięci dogasają ostatnie płomienie – na okolicznych wzgórzach i po miejscowych dolinach zaczyna zalegać wyjątkowo czysta melancholia. Wielu zapewne to odstrasza. Ale nie nas!

My planujemy smakować melancholię do dna. A ponieważ ten wyrazisty smak domaga się godnej oprawy, zadbamy o nią, a jakże:

  • nie samym smutkiem człowiek żyje, więc zatroszczymy się o to, by brzuch pełen smacznego jedzonka pomagał nam w kontemplacji;
  • mgłę trzeba nie tylko zobaczyć, lecz także poczuć – wybierzemy się zatem w parę wycieczek po okolicy, by pełniej doświadczyć listopadowej aury;
  • oddamy chwałę świętemu Marcinowi i upieczemy rogale z białym makiem;
  • będziemy ciągnąć długie, nocne Polaków rozmowy przy żarzącym się kominku i gorącej herbacie;
  • niewykluczone, że coś przy tym kominku pośpiewamy; może nawet nie tylko smęty;
  • …a gdzieś w tle ktoś jak zwykle będzie się kłócił o zasady gry w makao i proponował kolejną planszówkę do rozegrania.

Zainteresowani? Zapraszamy!

Nie możemy obiecać, że będzie tak jak na zdjęciu, ale mamy nadzieję.

DSC 0233
fot. Marzena Wystrach

A oto garść konkretów: 

  • Termin: 9 XI 2024 – 11 XI 2024
  • Transport: We własnym zakresie, ale pomożemy w zdobyciu miejsc w samochodach innych uczestników. Planowany wyjazd w piątek 8 XI po południu, powrót w poniedziałek 11 XI wieczorem.
  • Limit miejsc: 20 (orientacyjny)
  • Charakter wyjazdu: Chatkowy. Naszą bazą wypadową zostanie chata w Teodorówce, z której będziemy wyruszali na niezbyt długie (do 20 GOT-ów) wycieczki na lekko.
  • W planie: wejście na Cergową i wzgórze Franków, pieczenie w piecu chlebowym rogali z białym makiem oraz mniej zaawansowanych frykasów, wieczorami zażarta planszówkowa rywalizacja i inne rozrywki przy kominku.
    Możemy zmienić program ze względu na pogodę, możliwości i upodobania uczestników, a także zdarzenia losowe. Chętnym zapewniamy udział w niedzielnej mszy świętej.
  • Potrzebny sprzęt: Przede wszystkim rozchodzone, nieślizgające się buty oraz dość ciepły śpiwór. Mile widziane własne auto i gotowość do zabrania paru towarzyszy. Ponadto szczególnie serdecznie zapraszamy muzyków z instrumentami :-)
    Dokłądną listę sprzętu prześlemy zapisanym.
  • Koszt: ok. 300 zł + koszty transportu
  • Zapisy: przez formularz
  • Kontakt: k.chyrowicz[małpa]gmail.com, akj11235813[małpa]gmail.com i kalina.poncyliusz[małpa]gmail.com (jednocześnie na wszystkie trzy adresy – ułatwi nam to komunikację).
  • Prowadzący: Kasia Chyrowicz, Andrzej Janiszewski i Kalina Poncyliusz

1728510184991

fot. najprawdopodobniej Emilia Stencel. Jeśli przyznaje się ktoś inny, prosimy o kontakt!

Zgłoszenie się na wyjazd lub udział w wyjeździe jest jednoznaczne z oświadczeniem o zapoznaniu i akceptacji Regulaminu wyjazdów organizowanych przez SKPB Warszawa, dostępnym na stronie internetowej SKPB Warszawa www.skpb.waw.pl.